Klęczała przed otwartym kufrem,
dzierżąc w dłoni złotą kopertę. Pieczęć już dawno została
rozerwana, a zielone literki układające się w jej imię i nazwisko
błyszczały w promieniach porannego słońca. „Ma
pani możliwość powrotu do Hogwartu, aby ukończyć ostatni rok
nauki...” głosiła treść listu. Jakże zdziwiła się, gdy razem
z listem do Ginny, puchacz dostarczył jeszcze trzy, pięknie
wyglądające koperty, zaadresowane do Harry'ego, Rona, a także do
niej. Mimo że cała czwórka dostała listy, tylko ona wybierała
się z powrotem do szkoły, w której spędzili swoje najpiękniejsze
lata.
Harry już dawno
dostał propozycję pracy w Biurze Aurorów, którą przyjął bez
wahania, zastrzegając sobie, że prace zacznie dopiero po nowym
roku. Ku zdziwieniu wszystkich, sam Minister Magii Kingsley
Shacklebolt przybył niedługo po tym do Nory, aby powitać nowego
Aurora.
To było jedno z
niewielu radosnych wydarzeń w domu Weasleyów. Od czasu bitwy o
Hogwart cała rodzina była pogrążona w żałobie. Każdy radził
sobie z nią na własny sposób.
Molly stała się
jeszcze bardziej opiekuńcza i starała się wszystkim dogadzać,
jednak mimo częstego uśmiechu jaki gościł na jej twarzy nie
trudno było zauważyć, że równie często jej policzki błyszczały
od łez.
Artur rzucił się
w wir pracy w Departamencie i był pierwszym ochotnikiem, który
zgłosił się w sprawie odbudowy Hogwartu.
George po prawie
dwóch miesiącach przerwy wrócił do pracy w Magicznych Dowcipach
Weasleyów, zapracowując się powoli na śmierć. Starsi bracia
także oddawali się pracy.
Ron
powoli pogrążał się w depresji. Całymi dniami przesiadywał w
pokoju starszego brata, patrząc tępo w ściany i schodząc na dół
tylko na posiłki. Odzywał się rzadko, w większości rzucając
tylko krótkie tak lub
nie. List, który
leżał zakurzony na starym biurku Freda, nie został nawet otwarty,
co dało wszystkim jasny znak, że najmłodszy z braci wcale nie
zamierza wracać do Hogwartu
Ginny chyba
radziła sobie najlepiej ze śmiercią brata, choć większość
uważała, że to tylko dzięki wsparciu Harry'ego, ignorując
niezwykle silny charakter Weasleyówny. Jednak i ona nie poczuwała
obowiązku, aby wrócić i dokończyć szkołę, otwarcie przyznając
rodzinie, że wysłała do profesor McGonagall list proszący o
pozwolenie jej na roczną przerwę w nauce oraz, że dyrektorka
zgodziła się od razu.
Hermiona także
odczuwała ból po stracie przyjaciela, lecz jednocześnie dusiła
się w Norze, którą wspólnie z Wesleyami niedawno odbudowała.
Czuła się intruzem w tym domu, mimo że pani Weasley codziennie
obdarowywała ją swoim ciepłym spojrzeniem i zapewniała ją, że
jest dla niej jak druga córka. Przesiadywała samotnie w pokoju,
przytłoczona żałobą po Fredzie, nie mogąc się z nikim podzielić
swoim smutkiem. Każdy był czymś zajęty, wiecznie zabiegany, każdy
miał kogoś, komu mógłby się wyżalić, Bill miał Fleur, pani
Weasley miała pana Weasleya, Harry miał Ginny, a Ron zamknął się
przed światem i przed swoją dziewczyną.
Hermiona nieraz
starała się z nim porozmawiać, zbliżyć się do niego, lecz za
każdym razem odtrącał jej dłoń, chował głowę w ramiona i
burczał coś niezrozumiałego. Dziewczyna wiedziała, że nie jest
mu w stanie pomóc, a jeżeli nie zrobi czegoś dla siebie, ciężka
atmosfera bólu i rozpaczy wpędzi ją w obłęd. Bez wahania
postanowiła wykorzystać szanse uwolnienia się z tego domu.
Spojrzała
na fragment nieba widoczny przez okno w swoim pokoju. Słońce
unosiło się już wysoko na nieboskłonie dając jej znak, że
niedługo będzie musiała opuścić Norę. Pociągnęła lekko nosem
i wrzuciła list na rzeczy upchane w kufrze, po czym zamknęła
pokrywę. Chwyciła za różdżkę i machnęła w stronę bagażu,
który powoli wypłyną przez otwarte drzwi w dół schodów.
Zeszła cicho do
kuchni. Słyszała brzdęki sztućców i niechętnie wymieniane
zdania, które miały udawać rozmowę. Wyszła zza rogu i skinieniem
głowy przywitała się ze wszystkimi, po czym szybko usiadła na
swoim miejscu. Pani Weasley uśmiechnęła się do niej z
naprzeciwka, podając talerz z ostatnimi parówkami, słuchając
jednocześnie co mówił do niej jej mąż. Hermiona szybko nałożyła
sobie porcje i zaczęła jeść, rozglądając się po domownikach.
Harry szeptał coś Ginny na ucho, trzymając w dłoni tosta z
którego powoli spływała konfitura. George, który obiecał
odprowadzić ją na pociąg żuł beznamiętnie swoją kanapkę
patrząc nad głową Ginny na obraz polnych kwiatów wiszący na
ścianie. Obok niej Ron smętnie żłopał zupę mleczną, która
wyglądała jak zimna papka z rozmokłych płatków.
-Na pewno chcesz
jechać, Hermiono? Jeszcze możesz zmienić zdanie – spytał się
pan Weasley pomiędzy łykami parującej kawy. Dziewczyna wbiła
wzrok w talerz, czując na sobie spojrzenia reszty.
-Na pewno... –
mruknęła i wpakowała do ust duży kęs parówki. Artur chyba
zrozumiał aluzję i odpowiedział jedynie nieco smutnym
westchnieniem.
-No cóż... Na
mnie już pora. Miłego dnia życzę wszystkim – powiedział,
wstając od stołu i całując żonę.-Wy chyba też powinniście się
pospieszyć, prawda George? - rzucił jeszcze wychodząc przez drzwi.
Nagle spojrzenie chłopaka z obrazu przeszło na zegarek na
nadgarstku.
-Prawda... -
szepnął bardziej do siebie niż do domowników. - Hermiono, za
dziesięć minut teleportujemy się na Kings' Cross. - dodał,
również podnosząc się ze stołu. Wraz nim cała rodzina również
skończyła posiłek i rozpierzchła się po pokojach. Dziewczyna
została sama, wpatrując się w ostatni kawałek parówki nadziany
na widelec. Po chwili odrzuciła sztućca na talerz i machnięciem
różdżki wysłała je wprost do zlewu, gdzie kotłowały się
brudne naczynia. Wiedziała, że właśnie nadszedł czas pożegnania.
Było to dla niej jednocześnie ciężkie i przykre, lecz także
przynosiło pewnego rodzaju ulgę.
Wspięła się na
wyższe piętra domu i cicho zapukała do jednego z pokoi. Nie
czekając na zaproszenie, weszła do pomieszczenia. Tak jak się
spodziewała, zastała Harry'ego i Ginny, którzy, sądząc z
ułożenia ich ciał, najprawdopodobniej rozmawiali.
-Przyszłam się z
wami pożegnać – mruknęła, uśmiechając się lekko. Natychmiast
poczuła jak przyjaciółka rzuca się jej na szyje, zarzucając
swoje rude kosmyki na jej twarz, oraz otulając dziewczynę swoim
słodkim, kwiatowym zapachem. Stały tak chwilę w całkowitej ciszy,
dopóki nie przerwało im nieśmiałe chrząknięcie, dobiegające z
ust Harry'ego
-Hermiono, mam coś
dla ciebie – powiedział nieco speszony, prawą dłonią drapiąc
się w tył głowy, wyciągając lewą, dzierżącą kawałek
złożonego pergaminu, w jej stronę. Dziewczyna szybko zorientowała
się czym ów zwitek był. Była święcie przekonana, że przyjaciel
ofiaruje jej Mapę Huncwotów, jedną z niewielu pamiątek, jaka
została u po rodzicach.
-Harry, ja nie
mogę... - zaczęła cicho, lecz chłopak od razu jej przeszkodził,
kręcąc intensywnie głową.
-Możesz i
przyjmiesz. Hermiono, chcę czuć, że jesteś bezpieczna i Mapa mnie
w jakiś sposób w tym upewni, więc, proszę, weź ją –
powiedział stanowczo, wpychając jej pergamin do rąk. Dziewczyna
wyszeptała ciche „dziękuję”, po czym uścisnęła chłopaka. Z
uśmiechem pożegnała się z nimi i wyszła.
Spojrzała ku
schodom prowadzącym ku górze i wiedziała, że zanim zejdzie
pożegnać się z Molly, czeka ją najtrudniejsze z pożegnań.
Skradła się bezszelestnie pod drzwi, które niedawno ukrywały
źródła wszelkich hałasów i wybuchów, wypełniających Norę, i
uchyliła je powoli. Weszła powoli, patrząc na nieruchomą, rudą
czuprynę, która nawet nie drgnęła, kiedy zawiasy stęknęły
niemiłosiernie. Podeszła do chłopaka, niepewnie kładąc mu dłoń
na ramię, i spojrzała na niego. Jego blada, pokryta piegami twarz
była teraz nieco szarawa i zapadnięta. Oczy, które kiedyś
błyszczały jak małe ogniki, matowo patrzyły w przestrzeń.
-Ron? - szepnęła,
przysiadając obok niego, na skraju łóżka. - Zaraz jadę, chciałam
się z tobą pożegnać. - powiedziała, chwytając go delikatnie za
dłoń. Nie zareagował, a fakt, że jego klatka piersiowa cyklicznie
unosiła się i opadała całkowicie negował przypuszczenia o jego
śmierci. Hermiona siedziała jeszcze chwile, patrząc smutno na
chłopaka. Po chwili westchnęła ciężko i podniosła się,
kierując się ku wyjściu. Nagle poczuła jak palce chłopaka, dotąd
nieruchome, zaciskając się na jej dłoni.
-Uważaj na
siebie, dobrze? - mruknął, patrząc w jej zaskoczone, brązowe
oczy. Dziewczyna podeszła do niego ponownie, nie puszczając jego
ręki. Drugą dłonią przeczesała jego rudą czuprynę, musnęła
chłodny policzek, a następnie złożyła delikatny, drżący
pocałunek na jego ustach. Wypuściła powoli powietrze, jakby bała
się go wystraszyć i ostrożnie oparła swoje czoło o jego.
-Będę... -
odpowiedziała cicho. Spojrzała jeszcze w jego błękitne oczy i
posłała jeden z radośniejszych uśmiechów ostatnich miesięcy.
Czuła jak oczy lekko zachodzą jej łzami, rozmywając obraz.
Pociągnęła nosem i otarła łzę, która zebrała się w kąciku.
Ostatni raz ścisnęła jego dłoń i wyszła.
Szybko pożegnała
się z panią Weasley, mimo że nie polały się łzy, czuła, że
kobieta mocno przeżywa to pożegnanie i wyszła do ogródka, gdzie
stał George i jej bagaże. Podeszła pewnym krokiem, zarzuciła
poręczny plecak na ramię, chwyciła rączkę od kufra i spojrzała
na chłopaka.
-Gotowa? -
zapytał, wyciągając ku niej wolną rękę, w drugiej dzierżąc
różdżkę. Hermiona lekką ujęła jego dłoń i ostatni raz
spojrzała na Norę.
-Gotowa –
odparła i od razu poczuła szarpnięcie w okolicach pępka. Rozległo
się ciche pyknięcie i ogród znów był pusty.
Prolog bardzo mi się spodobał. Wprowadza do opowiadania, ale nie dzieje się w nim jeszcze nic "większego". Gratuluję pomysłu, bo, pomimo że piszesz już dosyć oklepane Dramione, wprowadzasz powiew świeżości, m. in. nie wysyłasz do Hogwartu Ginny, a Ron wciąż na razie pozostał chłopakiem Hermiony i nie zrobiłaś z niego wielkiego dupka. To bardzo dobrze, ponieważ wyróżniasz się wśród morza opowiadań z Dramione.
OdpowiedzUsuńStyl pisania masz lekki, bardzo dobrze mi się czytało całość. Błędów wielu nie robisz, chociaż kilka przyuważyłam. Ale każdemu się zdarza, wszakże jesteśmy jedynie ludźmi, prawda? ;)
Mam nadzieję, że niedługo pojawi się rozdział, a Ty nie zrezygnujesz z pisanie jak połowa początkujących autorek.
Pozdrawiam,
Ap
PS Dodaję Cię do linków u siebie.
PS 2 Jeśli masz czas i ochotę, zapraszam do mnie.
czyste-serce.blogspot.com
Witaj :D
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie, po przeczytaniu tego Prologu skłonna jestem uwierzyć, że nie będzie to oklepane Dramione.
Bardzo się ciesze że kreujesz bohaterów na całkiem inne osoby, to strasznie wciąga i dzięki temu blog jest ciekawy.
Pozdrawiam!
Też uważam, że pośród innych "wesji" Dramione ta jest nie tylko znośna, ale i przyciągająca, bardziej lotna...
OdpowiedzUsuń