27 lutego 2014

00. W uwięzi przeszłości.

 Klęczała przed otwartym kufrem, dzierżąc w dłoni złotą kopertę. Pieczęć już dawno została rozerwana, a zielone literki układające się w jej imię i nazwisko błyszczały w promieniach porannego słońca. „Ma pani możliwość powrotu do Hogwartu, aby ukończyć ostatni rok nauki...” głosiła treść listu. Jakże zdziwiła się, gdy razem z listem do Ginny, puchacz dostarczył jeszcze trzy, pięknie wyglądające koperty, zaadresowane do Harry'ego, Rona, a także do niej. Mimo że cała czwórka dostała listy, tylko ona wybierała się z powrotem do szkoły, w której spędzili swoje najpiękniejsze lata.

Harry już dawno dostał propozycję pracy w Biurze Aurorów, którą przyjął bez wahania, zastrzegając sobie, że prace zacznie dopiero po nowym roku. Ku zdziwieniu wszystkich, sam Minister Magii Kingsley Shacklebolt przybył niedługo po tym do Nory, aby powitać nowego Aurora.

To było jedno z niewielu radosnych wydarzeń w domu Weasleyów. Od czasu bitwy o Hogwart cała rodzina była pogrążona w żałobie. Każdy radził sobie z nią na własny sposób.

Molly stała się jeszcze bardziej opiekuńcza i starała się wszystkim dogadzać, jednak mimo częstego uśmiechu jaki gościł na jej twarzy nie trudno było zauważyć, że równie często jej policzki błyszczały od łez.

Artur rzucił się w wir pracy w Departamencie i był pierwszym ochotnikiem, który zgłosił się w sprawie odbudowy Hogwartu.

George po prawie dwóch miesiącach przerwy wrócił do pracy w Magicznych Dowcipach Weasleyów, zapracowując się powoli na śmierć. Starsi bracia także oddawali się pracy.

Ron powoli pogrążał się w depresji. Całymi dniami przesiadywał w pokoju starszego brata, patrząc tępo w ściany i schodząc na dół tylko na posiłki. Odzywał się rzadko, w większości rzucając tylko krótkie tak lub nie. List, który leżał zakurzony na starym biurku Freda, nie został nawet otwarty, co dało wszystkim jasny znak, że najmłodszy z braci wcale nie zamierza wracać do Hogwartu

Ginny chyba radziła sobie najlepiej ze śmiercią brata, choć większość uważała, że to tylko dzięki wsparciu Harry'ego, ignorując niezwykle silny charakter Weasleyówny. Jednak i ona nie poczuwała obowiązku, aby wrócić i dokończyć szkołę, otwarcie przyznając rodzinie, że wysłała do profesor McGonagall list proszący o pozwolenie jej na roczną przerwę w nauce oraz, że dyrektorka zgodziła się od razu.

Hermiona także odczuwała ból po stracie przyjaciela, lecz jednocześnie dusiła się w Norze, którą wspólnie z Wesleyami niedawno odbudowała. Czuła się intruzem w tym domu, mimo że pani Weasley codziennie obdarowywała ją swoim ciepłym spojrzeniem i zapewniała ją, że jest dla niej jak druga córka. Przesiadywała samotnie w pokoju, przytłoczona żałobą po Fredzie, nie mogąc się z nikim podzielić swoim smutkiem. Każdy był czymś zajęty, wiecznie zabiegany, każdy miał kogoś, komu mógłby się wyżalić, Bill miał Fleur, pani Weasley miała pana Weasleya, Harry miał Ginny, a Ron zamknął się przed światem i przed swoją dziewczyną.

Hermiona nieraz starała się z nim porozmawiać, zbliżyć się do niego, lecz za każdym razem odtrącał jej dłoń, chował głowę w ramiona i burczał coś niezrozumiałego. Dziewczyna wiedziała, że nie jest mu w stanie pomóc, a jeżeli nie zrobi czegoś dla siebie, ciężka atmosfera bólu i rozpaczy wpędzi ją w obłęd. Bez wahania postanowiła wykorzystać szanse uwolnienia się z tego domu.

Spojrzała na fragment nieba widoczny przez okno w swoim pokoju. Słońce unosiło się już wysoko na nieboskłonie dając jej znak, że niedługo będzie musiała opuścić Norę. Pociągnęła lekko nosem i wrzuciła list na rzeczy upchane w kufrze, po czym zamknęła pokrywę. Chwyciła za różdżkę i machnęła w stronę bagażu, który powoli wypłyną przez otwarte drzwi w dół schodów.

Zeszła cicho do kuchni. Słyszała brzdęki sztućców i niechętnie wymieniane zdania, które miały udawać rozmowę. Wyszła zza rogu i skinieniem głowy przywitała się ze wszystkimi, po czym szybko usiadła na swoim miejscu. Pani Weasley uśmiechnęła się do niej z naprzeciwka, podając talerz z ostatnimi parówkami, słuchając jednocześnie co mówił do niej jej mąż. Hermiona szybko nałożyła sobie porcje i zaczęła jeść, rozglądając się po domownikach. Harry szeptał coś Ginny na ucho, trzymając w dłoni tosta z którego powoli spływała konfitura. George, który obiecał odprowadzić ją na pociąg żuł beznamiętnie swoją kanapkę patrząc nad głową Ginny na obraz polnych kwiatów wiszący na ścianie. Obok niej Ron smętnie żłopał zupę mleczną, która wyglądała jak zimna papka z rozmokłych płatków.

-Na pewno chcesz jechać, Hermiono? Jeszcze możesz zmienić zdanie – spytał się pan Weasley pomiędzy łykami parującej kawy. Dziewczyna wbiła wzrok w talerz, czując na sobie spojrzenia reszty.

-Na pewno... – mruknęła i wpakowała do ust duży kęs parówki. Artur chyba zrozumiał aluzję i odpowiedział jedynie nieco smutnym westchnieniem.

-No cóż... Na mnie już pora. Miłego dnia życzę wszystkim – powiedział, wstając od stołu i całując żonę.-Wy chyba też powinniście się pospieszyć, prawda George? - rzucił jeszcze wychodząc przez drzwi. Nagle spojrzenie chłopaka z obrazu przeszło na zegarek na nadgarstku.

-Prawda... - szepnął bardziej do siebie niż do domowników. - Hermiono, za dziesięć minut teleportujemy się na Kings' Cross. - dodał, również podnosząc się ze stołu. Wraz nim cała rodzina również skończyła posiłek i rozpierzchła się po pokojach. Dziewczyna została sama, wpatrując się w ostatni kawałek parówki nadziany na widelec. Po chwili odrzuciła sztućca na talerz i machnięciem różdżki wysłała je wprost do zlewu, gdzie kotłowały się brudne naczynia. Wiedziała, że właśnie nadszedł czas pożegnania. Było to dla niej jednocześnie ciężkie i przykre, lecz także przynosiło pewnego rodzaju ulgę.

Wspięła się na wyższe piętra domu i cicho zapukała do jednego z pokoi. Nie czekając na zaproszenie, weszła do pomieszczenia. Tak jak się spodziewała, zastała Harry'ego i Ginny, którzy, sądząc z ułożenia ich ciał, najprawdopodobniej rozmawiali.

-Przyszłam się z wami pożegnać – mruknęła, uśmiechając się lekko. Natychmiast poczuła jak przyjaciółka rzuca się jej na szyje, zarzucając swoje rude kosmyki na jej twarz, oraz otulając dziewczynę swoim słodkim, kwiatowym zapachem. Stały tak chwilę w całkowitej ciszy, dopóki nie przerwało im nieśmiałe chrząknięcie, dobiegające z ust Harry'ego

-Hermiono, mam coś dla ciebie – powiedział nieco speszony, prawą dłonią drapiąc się w tył głowy, wyciągając lewą, dzierżącą kawałek złożonego pergaminu, w jej stronę. Dziewczyna szybko zorientowała się czym ów zwitek był. Była święcie przekonana, że przyjaciel ofiaruje jej Mapę Huncwotów, jedną z niewielu pamiątek, jaka została u po rodzicach.

-Harry, ja nie mogę... - zaczęła cicho, lecz chłopak od razu jej przeszkodził, kręcąc intensywnie głową.

-Możesz i przyjmiesz. Hermiono, chcę czuć, że jesteś bezpieczna i Mapa mnie w jakiś sposób w tym upewni, więc, proszę, weź ją – powiedział stanowczo, wpychając jej pergamin do rąk. Dziewczyna wyszeptała ciche „dziękuję”, po czym uścisnęła chłopaka. Z uśmiechem pożegnała się z nimi i wyszła.

Spojrzała ku schodom prowadzącym ku górze i wiedziała, że zanim zejdzie pożegnać się z Molly, czeka ją najtrudniejsze z pożegnań. Skradła się bezszelestnie pod drzwi, które niedawno ukrywały źródła wszelkich hałasów i wybuchów, wypełniających Norę, i uchyliła je powoli. Weszła powoli, patrząc na nieruchomą, rudą czuprynę, która nawet nie drgnęła, kiedy zawiasy stęknęły niemiłosiernie. Podeszła do chłopaka, niepewnie kładąc mu dłoń na ramię, i spojrzała na niego. Jego blada, pokryta piegami twarz była teraz nieco szarawa i zapadnięta. Oczy, które kiedyś błyszczały jak małe ogniki, matowo patrzyły w przestrzeń.

-Ron? - szepnęła, przysiadając obok niego, na skraju łóżka. - Zaraz jadę, chciałam się z tobą pożegnać. - powiedziała, chwytając go delikatnie za dłoń. Nie zareagował, a fakt, że jego klatka piersiowa cyklicznie unosiła się i opadała całkowicie negował przypuszczenia o jego śmierci. Hermiona siedziała jeszcze chwile, patrząc smutno na chłopaka. Po chwili westchnęła ciężko i podniosła się, kierując się ku wyjściu. Nagle poczuła jak palce chłopaka, dotąd nieruchome, zaciskając się na jej dłoni.

-Uważaj na siebie, dobrze? - mruknął, patrząc w jej zaskoczone, brązowe oczy. Dziewczyna podeszła do niego ponownie, nie puszczając jego ręki. Drugą dłonią przeczesała jego rudą czuprynę, musnęła chłodny policzek, a następnie złożyła delikatny, drżący pocałunek na jego ustach. Wypuściła powoli powietrze, jakby bała się go wystraszyć i ostrożnie oparła swoje czoło o jego.

-Będę... - odpowiedziała cicho. Spojrzała jeszcze w jego błękitne oczy i posłała jeden z radośniejszych uśmiechów ostatnich miesięcy. Czuła jak oczy lekko zachodzą jej łzami, rozmywając obraz. Pociągnęła nosem i otarła łzę, która zebrała się w kąciku. Ostatni raz ścisnęła jego dłoń i wyszła.

Szybko pożegnała się z panią Weasley, mimo że nie polały się łzy, czuła, że kobieta mocno przeżywa to pożegnanie i wyszła do ogródka, gdzie stał George i jej bagaże. Podeszła pewnym krokiem, zarzuciła poręczny plecak na ramię, chwyciła rączkę od kufra i spojrzała na chłopaka.

-Gotowa? - zapytał, wyciągając ku niej wolną rękę, w drugiej dzierżąc różdżkę. Hermiona lekką ujęła jego dłoń i ostatni raz spojrzała na Norę.


-Gotowa – odparła i od razu poczuła szarpnięcie w okolicach pępka. Rozległo się ciche pyknięcie i ogród znów był pusty.

3 komentarze:

  1. Prolog bardzo mi się spodobał. Wprowadza do opowiadania, ale nie dzieje się w nim jeszcze nic "większego". Gratuluję pomysłu, bo, pomimo że piszesz już dosyć oklepane Dramione, wprowadzasz powiew świeżości, m. in. nie wysyłasz do Hogwartu Ginny, a Ron wciąż na razie pozostał chłopakiem Hermiony i nie zrobiłaś z niego wielkiego dupka. To bardzo dobrze, ponieważ wyróżniasz się wśród morza opowiadań z Dramione.
    Styl pisania masz lekki, bardzo dobrze mi się czytało całość. Błędów wielu nie robisz, chociaż kilka przyuważyłam. Ale każdemu się zdarza, wszakże jesteśmy jedynie ludźmi, prawda? ;)
    Mam nadzieję, że niedługo pojawi się rozdział, a Ty nie zrezygnujesz z pisanie jak połowa początkujących autorek.
    Pozdrawiam,
    Ap
    PS Dodaję Cię do linków u siebie.
    PS 2 Jeśli masz czas i ochotę, zapraszam do mnie.
    czyste-serce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj :D
    Zapowiada się ciekawie, po przeczytaniu tego Prologu skłonna jestem uwierzyć, że nie będzie to oklepane Dramione.
    Bardzo się ciesze że kreujesz bohaterów na całkiem inne osoby, to strasznie wciąga i dzięki temu blog jest ciekawy.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Też uważam, że pośród innych "wesji" Dramione ta jest nie tylko znośna, ale i przyciągająca, bardziej lotna...

    OdpowiedzUsuń